Zaintrygowało mnie hasło na okładce - najbardziej przekonujące kłamstwa to te, które sobie sami wmawiamy. Zaciekawił opis i tak oto zabrałam się za lekturę. Liczyłam na ciekawą książkę, a otrzymałam całkiem przeciętną, która miała co prawda interesujące momenty, jednak pojawiały się one tyko czasami.
Autorka od początku wyłożyła kawę na ławę i wiedziałam, że starający się o pracę nauczyciela i trenera Chris Brennen, nie jest tym za kogo się podaje. Zastanowiłam się, kim w takim razie jest? Choć nie powiem, wzbudził moją sympatię, jednak pytanie o co tak naprawdę chodzi, cały czas tłukło mi się z tyłu głowy. Oprócz Chrisa Brennena poznajemy bliżej jeszcze trzech uczniów i ich rodziny, tak że ich losy będą się splatać na dalszych kartkach książki.
Chris- nauczyciel i Chris- pomocnik trenera wzbudza powszechną sympatię. Lubią go zarówno uczniowie, jak i koledzy po fachu. Wie doskonale jak się przypodobać i jednym i drugim. I choć czytelnikowi zdradza po trosze swoje plany i mówi otwarcie, że specjalnie musi skłócić uczniów, dalej nie wiadomo po co to robi. Różne domysły chodziły mi się po głowie, ale żaden nie był bliski rozwiązaniu, jakie zaserwowała autorka. Mówię otwarcie, że nie było to małe zaskoczenie, szczerze to całkiem spore, dlatego pomyślałam, że w końcu akcja nabierze tempa. Cóż, jednak nie nabrała i druga połowa książki była dla mnie nudniejsza i choć momentami nieprzewidywalna, to jednak coś tu się nie kleiło.
Kłamstwa doskonałe zaliczam do kategorii książek, które w trakcie lektury chciałam jak najszybciej mieć za sobą. Nie delektowałam się ta książka, była dla mnie niespójna. Chociaż miała potencjał, autorka nie wykorzystała go.
ocena małgośki - 3 słaba lektura