Planowałam dziś zamieścić recenzję
Zombiego, jednak dopiero co skończyłam Lęk i to o nim najpierw chciałam
napisać. Książka trafiła w moje ręce przypadkowo, nie znany dotychczas autor,
niewiele mówiący tytuł. Lektura zajęła mi dwa dni, w zasadzie połknęłam ją w
dwa dni, nie mogąc odłożyć, nie poznawszy
odpowiedzi na pytanie dlaczego zniknęła Patrycja? Ale może zacznę od
początku.
Hubert Hender urodził się w Jeleniej Górze i w
tym właśnie mieście osadził akcję swojej trzeciej powieści. Wcześniej ukazały
się: Zapora i Kolejność, Lęk jest kolejnym tomem cyklu z komisarzem Iwanowiczem
i podkomisarzem Gawłowskim.
Akcja zaczyna się pod koniec
sierpnia, powoli dobiegają końca wakacje, za oknem upalne lato, a na
jeleniogórską komendę policji przychodzą roztrzęsieni rodzice, aby zgłosić
zaginięcie swojej nastoletniej córki. Komendant, nie chcąc podpaść szefom oraz
mediom, sprawę od samego początku, traktuje priorytetowo i przydziela ją
komisarzowi Iwanowiczowi. Ten niechętnie i z rezerwą się do niej zabiera.
Dlaczego? Uważa, że nastolatka za kilka godzin wróci do domu, a nadanie tej
sprawie tak dużej rangi już na początkowym etapie okaże się z całą pewności
błędem. Mijają jednak kolejne godziny, a Patrycji, w domu dalej nie ma,
dziewczyna, o czym się możemy dowiedzieć, wyszła z domu rankiem wyrzucić śmieci
i wszelki ślad o niej zaginął. I tak oto dochodzimy do trudnej rozmowy
śledczych z rodzicami dziecka i co mamy?
Roztrzęsioną, mocno przejętą matkę, która chętnie odpowiada na wszystkie
pytania i ojca - wycofanego, stojącego z boku, tak niewiele wiedzącego o swoim
dziecku, a zarazem nadmiernie ambitnego i wymagającego w stosunku do córki.
Policja szuka dziewczyny, przepytuje koleżanki Patrycji, okolicznych
mieszkańców, wychowawczynię, nikt jednak nie wie co się mogło stać. I znowu,
jak w kalejdoskopie autor funduje nam powiększającą się rozpacz, a także strach
i lęk matki, przed tym, że coś złego spotkało jej córkę i pozorny spokój ojca -
nadal wycofanego, stawiającego na pierwszym miejscu - nie dziecko, tylko pracę.
W tym momencie zadaję sobie pytanie co to za ojciec, który nie wydaje się
przejmować losem dziecka? Który idzie tak jak co dzień do pracy, gdy tymczasem
jego żona sama poszukuje córki. Taki rodzic nie wywołuje u mnie ciepłych uczuć,
powiem więcej, denerwuje mnie i chętnie,
podążając tokiem myślenia komisarza, w nim widziałbym winnego zniknięcia córki.
W książce mamy szczegółowo
opisaną żmudną i drobiazgową zarazem pracę policji przy tego typu sprawach.
Krok po kroku, jak sceny w filmie, czytamy kolejne rozmowy z rodzicami i
osobami z najbliższego otoczenia dziewczyny.
Tymczasem po kilku dniach
poszukiwań mamy morderstwo Dominiki - koleżanki z klasy. Dziewczyny pozornie
nic nie łączy, nie przyjaźniły się, nie utrzymywały ze sobą kontaktów
pozaszkolnych. Sprawa komplikuje się jeszcze mocniej. Kolejne rozdziały książki
przeskakują błyskawicznie, policja dalej błądzi po omacku, a rozwiązania
zagadki jak nie było tak nie ma.
Komisarz Iwanowicz - typ samotnika, budzi moją
szczerą sympatię, mimo, że nie jest facetem, który na siłę chce się wszystkim
przypodobać, mało tego, często idzie pod prąd i podejmuje ryzykowne decyzję.
Jednak podczas lektury kibicuję mu mocno, a czytając o jego dramatycznej
przeszłości, jeszcze bardziej go rozumiem.
Tak oto powoli zbliżam się do
zakończenia, które okazuje się zupełnie niespodziewane, z ręką na sercu, powiem
wam, że typowałam kogoś innego, ale kogo nie zdradzę, żeby nie zepsuć dobrej
lektury, nie powiem także kto okazał się winnym. Zachęcam do przeczytania Lęku,
a ja z całą pewnością sięgnę po poprzednie części cyklu.
ocena małgośki - 5 polecam,
warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz