niedziela, 2 lipca 2017

LĘK - HUBERT HENDER


Planowałam dziś zamieścić recenzję Zombiego, jednak dopiero co skończyłam Lęk i to o nim najpierw chciałam napisać. Książka trafiła w moje ręce przypadkowo, nie znany dotychczas autor, niewiele mówiący tytuł. Lektura zajęła mi dwa dni, w zasadzie połknęłam ją w dwa dni, nie mogąc odłożyć, nie poznawszy  odpowiedzi na pytanie dlaczego zniknęła Patrycja? Ale może zacznę od początku.


 Hubert Hender urodził się w Jeleniej Górze i w tym właśnie mieście osadził akcję swojej trzeciej powieści. Wcześniej ukazały się: Zapora i Kolejność, Lęk jest kolejnym tomem cyklu z komisarzem Iwanowiczem i podkomisarzem Gawłowskim. 


Akcja zaczyna się pod koniec sierpnia, powoli dobiegają końca wakacje, za oknem upalne lato, a na jeleniogórską komendę policji przychodzą roztrzęsieni rodzice, aby zgłosić zaginięcie swojej nastoletniej córki. Komendant, nie chcąc podpaść szefom oraz mediom, sprawę od samego początku, traktuje priorytetowo i przydziela ją komisarzowi Iwanowiczowi. Ten niechętnie i z rezerwą się do niej zabiera. Dlaczego? Uważa, że nastolatka za kilka godzin wróci do domu, a nadanie tej sprawie tak dużej rangi już na początkowym etapie okaże się z całą pewności błędem. Mijają jednak kolejne godziny, a Patrycji, w domu dalej nie ma, dziewczyna, o czym się możemy dowiedzieć, wyszła z domu rankiem wyrzucić śmieci i wszelki ślad o niej zaginął. I tak oto dochodzimy do trudnej rozmowy śledczych z rodzicami dziecka i co mamy?  Roztrzęsioną, mocno przejętą matkę, która chętnie odpowiada na wszystkie pytania i ojca - wycofanego, stojącego z boku, tak niewiele wiedzącego o swoim dziecku, a zarazem nadmiernie ambitnego i wymagającego w stosunku do córki. Policja szuka dziewczyny, przepytuje koleżanki Patrycji, okolicznych mieszkańców, wychowawczynię, nikt jednak nie wie co się mogło stać. I znowu, jak w kalejdoskopie autor funduje nam powiększającą się rozpacz, a także strach i lęk matki, przed tym, że coś złego spotkało jej córkę i pozorny spokój ojca - nadal wycofanego, stawiającego na pierwszym miejscu - nie dziecko, tylko pracę. W tym momencie zadaję sobie pytanie co to za ojciec, który nie wydaje się przejmować losem dziecka? Który idzie tak jak co dzień do pracy, gdy tymczasem jego żona sama poszukuje córki. Taki rodzic nie wywołuje u mnie ciepłych uczuć, powiem  więcej, denerwuje mnie i chętnie, podążając tokiem myślenia komisarza, w nim widziałbym winnego zniknięcia córki.


W książce mamy szczegółowo opisaną żmudną i drobiazgową zarazem pracę policji przy tego typu sprawach. Krok po kroku, jak sceny w filmie, czytamy kolejne rozmowy z rodzicami i osobami z najbliższego otoczenia dziewczyny.


Tymczasem po kilku dniach poszukiwań mamy morderstwo Dominiki - koleżanki z klasy. Dziewczyny pozornie nic nie łączy, nie przyjaźniły się, nie utrzymywały ze sobą kontaktów pozaszkolnych. Sprawa komplikuje się jeszcze mocniej. Kolejne rozdziały książki przeskakują błyskawicznie, policja dalej błądzi po omacku, a rozwiązania zagadki jak nie było tak nie ma.


 Komisarz Iwanowicz - typ samotnika, budzi moją szczerą sympatię, mimo, że nie jest facetem, który na siłę chce się wszystkim przypodobać, mało tego, często idzie pod prąd i podejmuje ryzykowne decyzję. Jednak podczas lektury kibicuję mu mocno, a czytając o jego dramatycznej przeszłości, jeszcze bardziej go rozumiem.


Tak oto powoli zbliżam się do zakończenia, które okazuje się zupełnie niespodziewane, z ręką na sercu, powiem wam, że typowałam kogoś innego, ale kogo nie zdradzę, żeby nie zepsuć dobrej lektury, nie powiem także kto okazał się winnym. Zachęcam do przeczytania Lęku, a ja z całą pewnością sięgnę po poprzednie części cyklu.


ocena małgośki - 5 polecam, warto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz