czwartek, 24 maja 2018

KARTOTEKA 64 - JUSSI ADLER-OLSEN


Moje oczekiwanie na kolejną części serii o Departamencie Q było ogromne. Gdy w ubiegłym roku Wydawnictwo Sonia Draga wznowiło  Kobietę w klatce, a następnie Zabójców bażantów i Wybawienie, wiedziałam, że będą i kolejne części, dotychczas u nas nie znane. No i jest - ukazała się końcu długo wyczekiwana Kartoteka 64. Od razu, nie owijając w bawełnę, przyznaję, że lektura tej książki była dla mnie niekłamaną przyjemnością, podobnie zresztą, jak i poprzednich trzech części. Kto zna tego autora to wie, że zawsze trzyma poziom i za każdym razem tworzy tak ciekawą historię, że nie można książki odłożyć, nie przeczytawszy całości.  

W Kartotece 64 autor zabrał się za ciężki kaliber spraw, mianowicie wybrał na temat przewodni - problem eugeniki, wplatając w to w historię młodej dziewczyny - Nete Hermansen, której życie poznajmy od wczesnych lat dziecięcych, na starości kończąc. Czytając Kartotekę 64 i śledząc koleje życia Nete mamy książkowy model przebiegu procesu demoralizacji, do którego rękę przyłożyło środowisko i otoczenie. Śledząc losy tej kobiety niejednokrotnie ciskały mi się na usta słowa niecenzuralne, a żal mi jej było przeokrutnie.

Jednak nie tylko Nete mamy w Kartotece 64. Wiadomo, że jak jest Departament Q - to będzie i detektyw Carl Morock i jego dwójka jakże barwnych pomocników - Assad i Rose. Tych postaci nie da się nie lubić, są bardzo charakterystyczni, a przy tym wzbudzają wielką sympatię. Jak dla mnie to trójka doskonała do rozwiązywania  zagadek kryminalnych wszelakiej maści, których to przecież w Departamencie Q nie brakuje.

Nie pokuszę się o stwierdzenie czy Kartoteka 64 była dla mnie najciekawszą książką Adler - Olsena. Dlaczego? Ponieważ każda część z serii jest ciekawa i żadnej nie sposób wyróżnić.  Pan Adler - Olsen pisze tak wciągająco, że jego książki się pochłania. Za każdym razem tworzy zamkniętą historię, która wygrzebana z czeluści  przeszłości, ożywa na nowo i tak absorbuje czytelnika, że nie ma siły, tylko trzeba czytać do końca, a dotarłszy do ostatniej strony, żal że mamy już ją za sobą.

Wielka szkoda, że u nas ten autor jest tak mało znany i popularny. Dlatego zachęcam wszystkich miłośników kryminałów sięgnijcie po książki tego pana, a nie zawiedziecie się. Dla mnie nazwisko Adler - Olsen jest gwarancją wysokiego poziomu i historii, którą pozostaje w pamięci na długo po zakończeniu lektury. 

ocena małgośki - 5 bardzo dobra książka, tak jak wszystkie pozostałe części Departamentu Q

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz